sobota, 28 lutego 2015

Nienawiść

Witajcie, 
Niestety z przyczyn zupełnie niezależnych ode mnie, premiera książki na pewno nie odbędzie się w planowanej dacie. Z przykrością muszę stwierdzić, że nie wiem, czy ukaże się w ogóle w drukowanej wersji. Niemniej, ja prac nad poprawkami nie przerywam i jeśli nie uda się sytuacji rozwiązać w pozytywny sposób, to w ten niepozytywny sposób, otrzymacie ją - chętne osoby - w wersji PDF. 

W ramach rekompensaty, chyba też dla samego siebie, wrzucam Wam kolejny fragment książki. Jest krótki, ale jak zapewne zauważycie, odkrywa przed Wami bardzo wiele. Mam, może nieskromną, nadzieję, że to podsyci Wasze apetyty. ;)



"...Dzisiaj w nocy, kiedy znów przekręcałam się na drugi bok nie mogąc zasnąć, uświadomiłam sobie, co może nas spotkać najgorszego w życiu. Poczułam się dziwnie, trochę nieswojo, jakby jeszcze bardziej zmęczona wszystkim tym, co mnie otacza. Mój własny, niepowtarzalny, zabójczy pocałunek Dementora. Wyręciło mnie, poskładało jak chińskie dziecko składa ubrania w fabryce Adidasa. Jakież to zabawne, niezwykle żałosne i ekscytujące - pomyślałam. Za dużo ćpam - kolejna myśl. Nie, nie, na pewno nie. Ćpun wie, kiedy jest ćpunem. Dwa lolki w ciągu tygodnia to przecież nie grzech. Wystarczy. Najgorsze, co może nas spotkać w życiu jest jak śmierć Twojej matki, tylko kłuje jeszcze mocniej i bardziej piecze. To sytuacja, z której nie możesz wyjść, to taki labirynt bez żadnej mety. Uwierz mi, nie ma gorszej rzeczy na świecie niż utrata tej osoby - właśnie tej - z własnej głupoty. Wiesz jak to boli? Kiedy ktoś umiera, doskonale wiesz, że nigdy już nie wróci. Przecież to czeka każdego z nas, bez wyjątku - taka jest kolej rzeczy. Zdecydowanie gorzej jest, kiedy tracisz kogoś "ot tak", bo poprzewracało Ci się w główce. Chciałeś być bohaterem, bogiem, czym tam, kurwa, jeszcze chcesz.

Nie mogłam powstrzymać potoku myśli, które przelewały mi się przez głowę. Totalny chaos, jak podczas zadymy kiboli na meczu Legii. Gdzie ja jestem i dlaczego tak bardzo jest wszystko źle? Nie no, nie jest. Przecież mam pracę, znajomych, mam hajs, konsolę i zajebistego przyjaciela, który zarywa ze mną nocki. Spokojnie, tylko spokojnie. Przecież to nic takiego. Tego kwiatu jest pół światu, czy jak tam mówią. Nie ten, będzie następny. Jak nie kolejny, to jeszcze inny. Mogę tak w kółko, przecież jestem młoda. Nie, kurwa, nie mogę. Nie wytrzymam bez niego, nie tym razem. Najgorzej jest wtedy, kiedy kogoś cholernie kochasz. Kiedy kochasz tak, że na myśl o tej osobie przechodzą Cię ciarki. Kochasz tak, że świat zwalnia, że zatrzymuje się czas. Najgorzej jest wtedy, kiedy kochasz tak, że nikt inny nie potrafi już dać Ci tyle szczęścia, ile potrzebujesz. Jego jest ciągle za mało i wiesz, że nigdy nie będzie tak jak kiedyś. Nigdy nie będzie idealnie. Najgorszej jest wtedy, gdy kochasz tego kogoś dokładnie tak, a nie możesz nic z tym zrobić. On gdzieś tam jest, jest szczęśliwy, poukładał sobie życie. Znalazł tą jedyną, ma dom, pracę. On jest, tylko kilka tysięcy kilometrów od ciebie. A ty nie możesz patrzeć na niego każdego ranka, nie możesz mu robić kawy, nie możesz pójść z nim na spacer, do kina. Nie możesz zrobić mu prezentu bez okazji, że możesz na ściemniać, że boli cię głowa. Nawet nie możesz się na niego wydrzeć. Nie możesz go zabić za to, że znów nie wyniósł śmieci. Nie masz pojęcia, co u niego, ale wiesz, że żyje i ma się bardzo dobrze, bo Facebook to zawsze jakieś źródło informacji. Najgorszej jest właśnie wtedy, bo większa bezradność nie istnieje...

Chyba mi przeszło - pomyślałam, gdy na elektrycznym wyświetlaczu zegarka, pojawiła się godzina 7:00. Znów pójdę do pracy niewyspana, znów pomyślą, że piłam całą noc, znów to będzie bardzo chujowy dzień. Znów, znów przez tego gnoja!"