wtorek, 11 listopada 2014

Mamo, chodź spalimy razem tęczę!

     Nie będę oryginalny podejmując w tym wpisie temat, który dzisiaj jest na tapecie wszystkich mediów w naszym kraju. 11 listopada 2014 roku - 96 rocznica niepodległej Polski. Niestety, nie dla wszystkich ten dzień w roku oznacza cieszenie się z tego, że dzisiaj możemy żyć w swoim kraju i mówić w swoim ojczystym języku. A przecież to chyba właśnie o to w tym chodzi...

     Nie jestem wielkim patriotą i wcale za takiego się nie uważam. 11 listopada to dla mnie głównie dzień wolny od pracy - czas na odpoczynek. Podjęcie tematu Dnia Niepodległości jest dla mnie dość trudne ze względu na to, że nigdy nie przywiązywałem do niego większej wagi. Czuję, że niekoniecznie jestem osobą, która powinna wypowiadać się w tym temacie, ale stwierdziłem, że przecież to mój blog i mogę pisać na nim o czym tylko zapragnę. Zapraszam do lektury. ;)





     Włączyłem dzisiaj telewizor i zacząłem przeglądać kanały. Większość materiałów, które były dzisiaj puszczane na kanałach informacyjnych, skupiały swoją uwagę na obchodach z okazji Dnia Niepodległości w poszczególnych miastach naszego kraju. Niemal we wszystkich szanujących się mieścinach zostały zorganizowane, chociaż symboliczne uroczystości. Przeraża mnie wiele rzeczy, które wiążą się od jakiegoś czasu z dniem 11 listopada. Oczywiście mam na myśli ludzi, który za nic mają wydźwięk tego święta i jest to po prostu dla nich powód do tego, by niemal bezkarnie wszcząć zadymę na ulicach swojego miasta. To zabawne, że w powszechne dni nie dochodzi do takich sytuacji - np. Narodowcy nie wychodzą na ulice Warszawy i nie walczą z policją. Wyznawcy różnych poglądów politycznych nie okładają się pałami i nie rzucają w siebie pięciokilogramowymi kamieniami, niszcząc przy okazji wszystko, co spotkają na swojej drodze. Jak to się dzieje, że ten jeden dzień w roku jest powodem wylewu tak wielkiej ilości nienawiści i agresji? Za niedługo dziecko zapyta swojej mamy: pobawimy się w palenie tęczy? - Czy nie powinno być tak, że to właśnie 11 listopada wszyscy Polacy stają się jedną wielką rodziną i wspólnie świętują, wspólnie oddają hołd i razem z uśmiechem na twarzy przemierzają ulice, ubrani w narodowe barwy? Gdzieś chyba się zgubiliśmy i nie potrafimy odnaleźć drogi, którą powinniśmy kroczyć jako obywatele tego kraju - to straszne, bo przecież jesteśmy wspaniałym narodem z piękną historią. Zdecydowanie coś tu jest nie tak, jak być powinno...

     Nie chcę wrzucać wszystkich do jednego worka, bo przecież są osoby, które właśnie po to by świętować, wychodzą na ulice i uczestniczą w przemarszach, trzymając silnie biało-czerwoną flagę w dłoniach. Są też tacy, którzy nie robią zupełnie nic, tak jak ja. Niestety, robi mi się cholernie przykro, że nie jesteśmy przykładem dla dzieciaków, które za kilkanaście lat będą z kolei wychowywać swoje dzieci. Nie potrafimy pokazać im, jak powinny się zachować i za cholerę nie możemy zaszczepić w nich choćby odrobiny patriotyzmu. Nie takiego fanatycznego - zwykłego, przeciętnego, po prostu zdrowego. Nie mamy w sobie dobrych nawyków i to właśnie dlatego nie potrafimy sprawić, żeby nasze dzieci rozumiały fenomen dnia 11 listopada. A może my po prostu się boimy?

     


Jak zapewne się domyśliliście, powyższe zdjęcie przedstawia historyczne już spalenie tęczy w Warszawie podczas zamieszek dnia 11 listopada 2013 roku. Nie potrafię niestety pojąć (a może to i dobrze), dlaczego młodzi ludzie w ciągu kilku godzin z poprawnych obywateli potrafią stać się bestiami, którym piana wylewa się z ust. Potrafimy wyjść na ulicę i zrobić wielką rozróbę w centrum stolicy swojego kraju, a nie potrafimy walczyć ze swoimi największymi wrogami - politykami. Nie chcę w tym momencie wylewać wiadra pomyj na nasz rząd, bo z polityką mam tyle wspólnego co z joggingiem, czyli nic. Niemniej, każdy szanujący się obywatel, co nie co wie o tym, co odpierdala jego władza. Celowo użyłem wulgaryzmu, bo to co wyczyniają nasi politycy, podchodzi pod przypadek skrajny. A my? A my się dajemy i to tak po prostu. Oburzamy się siedząc przed telewizorem, kiedy w serwisie informacyjnym dowiadujemy się o podwyższeniu wieku emerytalnego, zmniejszeniu zasiłków dla potrzebujących rodzin czy podniesieniu podatków. Rzucamy mięsem wyrażając swoje niezadowolenie, widząc w telewizji jakiegoś polityka obrażamy go i równamy z ziemią, ale... nie robimy czegokolwiek, by zmienić kraj, w którym żyjemy i żyć będą nasze dzieci i wnuki. Nie potrafimy zmobilizować się po to, by poprawić poziom naszego wspólnego życia i żeby pokazać tym gościom żyjącym za nasz hajs, że nie powinni tak po prostu ruchać nas w dupę - póki co, pozwalamy im na to z uśmiechem na ustach. No, a przecież za pięć dni czekają nas wybory samorządowe. Kończąc tę kwestię, dodaję Wam poniżej zdjęcie z zadymy jaką zrobili Belgowie cztery dni temu, kiedy dowiedzieli się, że ich rząd chce podnieść wiek emerytalny - na ulice Brukseli wyszło ponad 100.000 ludzi i była to największa taka demonstracja w ich kraju od czasu II Wojny Światowej. Powinniśmy uczyć się od swoich znajomych z zachodu.





    Wracając jeszcze na chwilę do dnia dzisiejszego, spieszę z informacją, że dzisiaj nie było wcale lepiej niż rok temu. Warszawskie służby zatrzymały ponad 200 osób, które wszczęły zamieszki w okolicach ronda Waszyngtona. W ruch poszły butelki z benzyną, race i przedmioty, które były pod ręką. W całym zajściu ucierpiały poważnie cztery osoby, w tym dwóch funkcjonariuszy policji. Pytanie brzmi: po co to wszystko? 

Z ciężkim sercem,
Patryk.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz